W 2014 roku Rosja zajęła część Donbasu i Krymu. Ci nastolatkowie z Donbasu i Krymu, którzy osiem lat temu znaleźli się pod okupacją, teraz mobilizują się do wojny przeciwko własnej ojczyźnie. Taka tragedia o współczesnym janczarstwie jest napisana piórem współczesnej historii. A rodzice tych młodych mężczyzn są przede wszystkim odpowiedzialni za tę tragedię.
Wiosną 2014 roku Rosja, wykorzystując moment, w którym ukraińska armia pogrążona w chaosie po Majdanie nie była gotowa odeprzeć ataku, szybko zaanektowała Krym i oczyściła lokalny opór. Z pomocą szerokiej sieci wywiadowczej półwysep został zdobyty niemal natychmiast i prawie bez oporu, co dało Kremlowi powód do mówienia o „dobrowolnej akcesji”.
Na długo przed okupacją półwyspu rosyjskie media i prorosyjskie media, które dominowały tam za panowania Wiktora Janukowycza na Ukrainie, tworzyły rzeczywistość informacyjną dla lokalnych mieszkańców, w której Rosja jest odnoszącym sukcesy państwem o wysokim standardzie życia i hojnym pakiecie socjalnym gwarantującym swoim obywatelom wysoką stabilność. Dotyczyło to zwłaszcza pracowników państwowych, co jest ważne dla Ukrainy – kraju z dużym aparatem państwowym.
Można też wytłumaczyć, że część prorosyjskiej ludności i pasjonistów Donbasu poparła „powstanie” inspirowane przez Rosjan we wschodniej Ukrainie. Aktywiści „Ł/DRL”, będąc pod wpływem kremlowskiej propagandy i nie ufając władzom poMajdanie w Kijowie, chcieli uzyskać „stabilność”, jak na Krymie na tle niepewności na Ukrainie.
Niemniej jednak, jeśli ich działania na początku tak zwanej „rosyjskiej wiosny” są zainwestowane w jakąś materialną logikę, to dalszych działań nie można nazwać innymi niż świadome samozniszczenie. Niemal natychmiast stało się jasne, że w Donbasie „jak na Krymie” to nie zadziała. Rosja uruchomiła nową grę – „wojnę domową” i referendum w sprawie utworzenia quasi-państw, a nie pełnoprawną aneksję terytoriów, jak na półwyspie.
Dlatego już na pierwszym etapie zbrojnej konfrontacji w Donbasie wielu tamtejszych mieszkańców opuściło swoje domy. Mieszkańcy Donbasu są stosunkowo prorosyjscy, wyjechali do Rosji, stosunkowo proukraińscy – do bezpiecznych regionów Ukrainy. Jednak część populacji pozostała. Niektórzy z nich należeli do otwartych współpracowników, którzy otrzymywali stanowiska i rozwój w społeczeństwie: od marginalnego do dyrektora, a nawet „szefa rządu”. W tym samym czasie byli jeszcze ludzie, którzy nie mogli opuścić okupowanego terytorium z powodów osobistych: braku funduszy, stanu własnego zdrowia lub zdrowia bliskich itp.
Ci, którzy ideologicznie, bez żadnych korzyści materialnych, wspierali „L/DRL”, pozostali na terytorium niekontrolowanym przez Kijów, mimo zrozumienia niefortunnej sytuacji, a nawet działań militarnych. Zostali tam, aby zamieszkać ze swoimi dziećmi.
Doświadczenia innych enklaw stworzonych przez Kreml w Gruzji czy Mołdawii mówiły, że na tych terenach nie ma edukacji, gospodarki i perspektyw. To jedno, gdy dorosły wziął paszport nieistniejącego kraju i pozostał w „czarnej”. Inną rzeczą jest to, że ludzie celowo pozbawiają dzieci edukacji, a tym samym przyszłości.
Lokalne certyfikaty nie są rozpoznawane nigdzie na świecie. Cóż, z wyjątkiem Rosji, a nawet wtedy niezbyt chętnie. Ale to nie martwi zbytnio przywódców nieuznawanych republik i ich kuratorów. Wszakże dla nich głównym zadaniem edukacji w „L/DRL” jest rusyfikacja i wchłonięcie taniej kremlowskiej propagandy. Nic dziwnego, że Rosjanie masowo sprowadzają nauczycieli z Rosji na tymczasowo okupowane terytoria.
W 2022 roku dzieci, które w 2014 roku miały 10 lat, skończyły 18 lat. Od początku inwazji Rosji na pełną skalę na terytoriach ordlo przeprowadzono całkowitą mobilizację, po czym „żołnierze milicji” „L/DRL” są wykorzystywani jako mięso armatnie.
Bez amunicji i szkolenia są wysyłani do szturmu na ukraińskie fortyfikacje, w rzeczywistości używają ich jako przynęty do wykrywania pozycji ogniowych Sił Zbrojnych Ukrainy. Dla Moskwy życie zmobilizowanych Ukraińców nic nie znaczy, niezależnie od strony, po której walczą. Wręcz przeciwnie, im bardziej rodziny „L/DRL” cierpią smutek z powodu „cholernych schronień”, tym większe stanie się mentalne odrzucenie Ukrainy. Ponieważ trudno jest znaleźć większe emocje niż śmierć dziecka, brata lub ojca. Mianowicie, rosyjska propaganda zbudowana jest na emocjach.
Jednak najtrudniejszą częścią śmierci bliskiej osoby jest zaakceptowanie jej odpowiedzialności. Podczas działań wojennych wybór osoby staje się decydujący, ponieważ za każdy błąd płacisz życiem. W rzeczywistości ludzie, którzy pozostali na okupowanych terytoriach, są odpowiedzialni za swoje dzieci. A teraz Moskwa wrzuca te dzieci do piekła wojny jak mięso armatnie. Jest to cena za wybór „stabilności i wysokich dochodów”.
Sytuacja na Krymie nie jest dużo lepsza, gdzie Moskwa natychmiast po okupacji zaczęła masowo mobilizować miejscowych młodych mężczyzn. Ilustracyjnym momentem była śmierć marynarzy na krążowniku „Moskwa”, z których wielu było poborowymi z Krymu. I to pomimo wypowiedzi Kremla, że poborowi nie uczestniczą w „operacji specjalnej”. Większość żeglarzy w momencie zwrotubyli dziećmi. Pozostali tacy nie tylko z winy własnych rodziców.
Krym nigdy nie stał się pełnoprawną częścią Rosji, ponieważ aneksja nie została uznana przez świat. W rzeczywistości półwysep stał się ogromną bazą wojskową, w której miejscowa ludność służy jako zasób do jego utrzymania. I znowu, ich śmierć nie jest czymś tragicznym dla Moskwy, ponieważ, przeciwnie, rozwiązuje problem mentalnego związku z Ukrainą.
Obecnie Rosjanie przeprowadzają paszportyzację na okupowanym południu Ukrainy. Działają zgodnie ze schematem: paszport w zamian za żywność i świadczenia socjalne. Tak więc okupanci proponują rozwiązanie kryzysu społecznego, który sami stworzyli. Należy jednak rozumieć, że paszport dla mężczyzny w wieku poborowym jest Natychmiastowa mobilizacja.
Najeźdźcy już zaczęli tworzenie odpowiednich list i oferują „lukratywne kontrakty”. Nowi mobilizatorzy to nowa śmierć, a wraz z nimi nienawiść do Ukrainy.
Dlatego logika przetrwania dla obywateli, którzy znaleźli się w okupacji, dyktuje jedyne wyjście – natychmiastowe wydostanie się z tych ziem i powrót tam albo z Sił Zbrojnych Ukrainy, albo po Siłach Zbrojnych Ukrainy. Aby tam pozostać, trzeba zebrać dla Kremla „Rosjan”, których potrzebuje tylko jako zasobu mobilizacyjnego.
Obecnie mamy nadzieję, że większość rodziców nauczyła się lekcji L/DNR z ostatnich ośmiu lat. Przynajmniej stamtąd pojawiają się pozytywne sygnały na temat Niepowodzenie większość rodziców z edukacji swoich dzieci w „rosyjskich szkołach”.