Farma krów została ewakuowana z obwodu mikołajowskiego, który również cierpi z powodu ciągłego ostrzału przez Rosjan, na zachód od Ukrainy. 132 zwierzęta ze zbombardowanego przedsiębiorstwa zostały przetransportowane tysiąc kilometrów do Drohobycza pod gwizdkiem pocisków wroga.
Ratowanie zwierząt było bardzo trudne. Podczas pierwszej próby zginęło wiele zwierząt gospodarskich i robotnik rolny. Ale to nie odstraszyło ochotników. W ewakuację gospodarstwa zaangażowani byli przewoźnicy z Czernihowa, Siły Zbrojne Ukrainy, a nawet urzędnicy z Drohobycza.
rozmawialiśmy z jednym z bohaterów tej historii – zastępcą mera Drohobycza Andrijem Kowczem.
Szara strefa między pozycjami wroga
Wieś Ukrainka w obwodzie mikołajowskim znajduje się w szarej strefie między dwoma walczącymi pozycjami, prawie na granicy z okupowanym regionem Chersoniu. Następna osada za nim jest już pod okupacją Rosjan, wieś po przeciwnej stronie jest pod kontrolą Sił Zbrojnych Ukrainy. A między nimi latają pociski różnych kalibrów, które zniszczyły większość wioski.
Krowy zginęły masowo podczas ostrzału obwodu mikołajowskiego
Rolnicza spółdzielnia produkcyjna „Avangard” stale cierpiała z powodu ostrzału. Terytorium gospodarstwa zostało zbombardowane o 80%. Przed wojną było 500-600 głów rasy „ukraiński czerwony step”, ale większość z nich zmarła, więc konieczne było uratowanie zarówno zwierząt, jak i robotników rolnych, którzy pozostali, aby się nimi opiekować. Wielu przewoźników odmówiło eksportu zwierząt, ponieważ było to bardzo niebezpieczne. Pierwsza próba ewakuacji okazała się tragiczna: Rosjanie zniszczyli dwie ciężarówki z dziesiątkami zwierząt, a następnie zginął robotnik rolny. Przewoźnicy byli świadomi tego incydentu i obawiali się o swoje życie.
Przedstawiciele rady miejskiej Drohobycza, którzy są wolontariuszami od 2014 roku, często niosą pomoc wojsku na wschodzie i pomagają ewakuować ludzi, postanowili zaryzykować. Są to zastępca mera Drohobycza Andrij Kowcz, weteran ATO i komisarz rady miejskiej ds. zapobiegania korupcji Rusłan Szczerba i doradca burmistrza Sergij Szczerbakow.
Siergiej Szczerbakow, Andriej Kowcz i Rusłan Szczerba
„Kiedy natknęliśmy się na tę historię w Internecie, wywołała ona współczucie” – mówi Andrij Kowcz. – Kierownik gospodarstwa, Ludmiła Golub, prosiła nie tylko o zbawienie krów, ale także o ludzi, robotników rolnych, którzy pozostali w niebezpiecznych warunkach z powodu poczucia obowiązku. Zaapelowała zarówno do partnerów, jak i przedstawicieli biznesu z propozycją sprzedaży lub oddania za nadmierną ekspozycję. Byłem gotowy na każdą współpracę, tylko po to, by ratować zwierzęta”.
Od początku działań wojennych krowy były stopniowo dystrybuowane, sprzedawane, próbowały być ewakuowane w małych grupach. Jednak żaden przewoźnik nie zgodził się na masową ewakuację. Kiedy kierowcy ciężarówek usłyszeli o wsi Ukrainka, natychmiast odmówili, nawet za duże pieniądze.
Ciężarówka została ostrzelana po poprzedniej nieudanej ewakuacji, kiedy zabito osobę i dziesiątki krów.
Trzy dni przygotowań i trzy godziny ewakuacji
W końcu wolontariusze znaleźli czernihowskiego przewoźnika BVA LLC, który wcześniej był zaangażowany w ewakuację zwierząt z Kramatorska, gdy miasto to nie było jeszcze pod ostrzałem ani okupacją. Dzielni kierowcy Roman i Denis udali się na niebezpieczny lot.
Ewakuacja miała się odbyć zgodnie z jasnym planem uzgodnionym z dowództwem wojskowym, a przygotowania do niej trwały trzy dni. Proces odrywania zwierząt do transportu i usuwania ich z gospodarstwa trwał trzy godziny.
„Rozważaliśmy kilka opcji ewakuacji: pole, na którym musielibyśmy zmienić się w pasterzy i przewieźć zwierzęta około 10 km w bezpieczne miejsce. Druga opcja: mały transport i małe partie. A trzeci – z dużymi bydlęcymi wagonami. Po pierwsze, odrzuciliśmy go z powodu tragicznego incydentu dzień wcześniej”, mówi Andrij Kowcz.
Zniszczona farma „Avangard”
Ale był to najskuteczniejszy i najszybszy sposób masowego eksportu zwierząt. Po konsultacji z wojskiem ewakuacja rozpoczęła się około godziny 5 rano. Ochotnicy mieli porozumienie z Siłami Zbrojnymi Ukrainy na 2,5-godzinny reżim milczenia. Ukraińskie wojsko było gotowe do zestrzelenia wrogich dronów rozpoznawczych. Chociaż, jak wspomina Andrei Kovch, mieli szczęście z pogodą: było pochmurno, padał deszcz, więc wrogie drony nie mogły przebić się przez grube chmury.
Jednak z 10 robotników rolnych, którzy mieli pomóc w przewiezieniu bydła do transportu, przybyło tylko pięciu. Tak więc krnąbrne byki były trudne do oswojenia. Załadunek pierwszej ciężarówki trwał godzinę. Ze względów bezpieczeństwa dopiero po jej wyjeździe krowy zostały załadowane do drugiego samochodu. Podróżowali też na różne sposoby.
Przed rozpoczęciem ewakuacji ukraińskie wojsko ostrzegło ochotników: jeśli sytuacja się zmieni i będą musieli oddać strzał, nie będą w stanie zagwarantować reżimu milczenia. Przygotowywaliśmy się więc na różne scenariusze. Rzeczywiście, po 2,5 godziny ostrzał został wznowiony. Niektóre pociski, mówi Andrew, spadły 100 metrów od samochodów.
Z powodu pospiesznego wyjazdu wolontariusze nie znali nawet dokładnej liczby uratowanych zwierząt. Tylko wtedy obliczyli, że dwoma dwupiętrowymi ciężarówkami do przewozu bydła do Drohobycza dostarczono 132 zwierzęta: krowy, cielęta, jałówki, byki. Niektóre krowy musiały zostać pozostawione w gospodarstwie. A już następnego dnia została ponownie ostrzelana. Kilkanaście sztuk bydła zginęło, reszta została oddana na rzeź.
„Dobrze, że większość naszego gospodarstwa została zachowana i mam nadzieję, że zostanie ona ożywiona w obwodzie lwowskim. Ale jest też zła wiadomość: w gospodarstwie pozostało 60 głów krów, a następnego ranka było ich już 50. Oto taki „rosyjski mir” w akcji. Góry martwych krów. A wśród tych, którzy przeżyli, są ranni odłamkami od pocisków. Poleciał również do zagrody, gdzie wcześniej ratowano zwierzęta. Dzięki Bogu, że zostały wywiezione” – powiedziała właścicielka gospodarstwa Ludmiła Golub.
Twórz sery drohobyckie z mleka krów Mikołajowa
W Drohobyczu zwierzęta zostały przewiezione do gminnego gospodarstwa „Tarkom”, które miasto niedawno stworzyło. Nie było w nim wystarczająco dużo miejsca dla tak wielu zwierząt, więc niektóre zwierzęta zostały przekazane do nadmiernej ekspozycji na prywatne struktury.
W rzeczywistości Rada Miasta Drohobycz nie tylko uratowała zwierzęta, ale kupiła je od właściciela, a według zastępcy burmistrza po cenie niezbyt niższej niż cena rynkowa. W ten sposób wesprze farmę Mikołajów, która po zakończeniu działań wojennych skupi się na innych obszarach swojej pracy: oprócz zwierząt Avangard ma 1200 hektarów ziemi.
Zastępca burmistrza Drohobycza Andrij Kowcz i właściciel gospodarstwa we wsi Ukrainka Ludmiła Golub
Przesiedlone krowy już przystosowały się do nowego miejsca. Połowa osób, które nie dawały mleka z powodu stresu, już wznowiła ten proces. Andrei Kovch mówi, że na podstawie FG „Tarkom” planują rozpocząć produkcję regionalnego produktu rzemieślniczego. Obiecują, że produkty mleczne będą wysokiej jakości i niedrogie. Ponadto 10 robotników rolnych zgłosiło się na ochotnika do Drohobycza, aby pomóc lokalnym rolnikom w jego rozwoju.
Za bohaterski czyn mieszkańców Drohobycza, burmistrz Taras Kuczma Zauważyć Andrij Kowcz i Rusłan Szczerba zamawiają na cele charytatywne i patronackie.
*wszystkie zdjęcia i filmy Andriy Kovch