W maju-czerwcu br. na łamach wpływowych niemieckich publikacji ukazały się dwa wywiady i obszerny artykuł amerykańskiego historyka Timothy’ego Snydera, poświęcony Ukrainie i postawie niemieckiego społeczeństwa jako całości, relacjonowaniu jej historii i nowoczesności w niemieckich mediach i dyskursie publicznym. Amerykański historyk jest znany ukraińskim czytelnikom z tłumaczenia jego książki „Krwawe ziemie: Europa między Hitlerem a Stalinem”, a także licznych Parada wspieranie Ukrainy od początku wojny Rosji na dużą skalę przeciwko Ukrainie. To nie pierwsze przemówienie Snydera w niemieckiej prasie, w którym stawia pytania o Ukrainę i jej historię w XX wieku. Tak więc w styczniu tego roku historyk opublikował tekst z cytatem byłego kanclerza Niemiec von Bülowa (1903) w nagłówku „A jeśli nie chcesz być moim bratem, rozłożę twoją czaszkę”, w którym nakreślił politykę Rosji wobec Ukrainy od 2014 roku i pozycję krajów zachodnich, obalił antyhistoryczne poglądy Putina i wezwał do poważnego stosunku do gróźb tego ostatniego o rozpoczęciu wojny na Ukrainie (Der Spiegel, 5/2022). 22 maja br. Die Zeit Publikuje wywiad z historykiem zatytułowanym „Dlaczego jest pan taki zły, panie Snyder?” (Warum so wütend, Herr Snyder?). Wkrótce zobaczymy dużą Artykuł historyk w Der Spiegel i wywiad do Frankfurter Allgemeine Zeitung.
Dlaczego więc amerykański historyk był tak podekscytowany środowiskiem intelektualnym w Niemczech? Snyder nie tylko krytykował, ale także kwestionował jedną z „świętych krów” niemieckiej demokracji – politykę pamięci (Vergangenheitspolitik).
Pojęcie „polityki pamięci” utrwaliło się w dyskursie publicznym i naukowym dopiero od lat 90. XX wieku, zastępując termin „przezwyciężanie przeszłości” (Vergangenheitsbewältigung), co często rozumiano w sensie „pojednania z przeszłością”. Polityka pamięci w ogóle jest złożonym i kompleksowym procesem, który jest ważnym elementem polityki wewnętrznej w społeczeństwach posttotalitarnych i postdyktatorskich, mającym na celu retrospektywną i identyczną interpretację pamięci. Oprócz środków ustawodawczych i sądowych mających na celu ukaranie zbrodniarzy wojennych i zrekompensowanie szkód materialnych ofiarom, przewiduje również liczne praktyki upamiętniające, które tworzą rodzaj „miejsc pamięci” oraz instytucji publicznych i naukowych do badania niedawnej tragicznej przeszłości. Po zjednoczeniu Niemiec w 1990 r. miała ona na celu wypracowanie pamięci o narodowosocjalistycznej i totalitarnej przeszłości. Procesy norymberskie i oświęcimskie, a także liczne regionalne procesy zbrodniarzy wojennych po II wojnie światowej są dobrze znane. Do 2015 roku w Niemczech odbyło się ponad 36 tysięcy procesów, a ponad 170 tysięcy oskarżonych było na ławie oskarżonych. Ale ponieważ w 1951 roku zwycięski sojusznicy przenieśli sprawę karania zbrodniarzy wojennych do departamentu sądu federalnego Niemiec, znaczna część oskarżonych otrzymała uniewinnienie.
Dziś Niemcy mają dużą sieć instytucji, aby zachować pamięć o tragicznej dla swojej historii XX wieku, na przykład: „Berliński Fundusz Na rzecz Topografii Terroru”, „Fundusz Pamięci Poległych Żydów Europy”, „Federalny Fundusz Badań nad Dyktaturą SED” (Socjalistyczna Zjednoczona Partia Niemiec, NRD), Fundacja „Pamięć, Odpowiedzialność, Przyszłość”, Fundacja „Pomnik Niemieckiego Oporu”, pomnik „Dom Konferencyjny Wannsee”, pomnik „Więzienie Budziszyn”, Muzeum Stasi itp. Tutaj możesz dodać solidne instytucje naukowe – Instytut Historii Nowoczesności w Monachium, Instytut Badań nad Totalitaryzmem Anny Arendt w Dreźnie, Centrum Badań nad Historią Nowoczesności „Komunizm i społeczeństwo” w Poczdamie, które opublikowały tysiące książek na istotne tematy. Hamburski Instytut Badań Społecznych stworzył objazdową wystawę „Criminal Wehrmacht. Wymiary wojny myśliwskiej”, która naruszyła „tabu” niemieckiego społeczeństwa dotyczące tłumienia zbrodni niemieckich żołnierzy na terytorium byłego ZSRR podczas II wojny światowej. Dla każdego staje się jasne, że żaden kraj europejski nie osiągnął takiego poziomu rozwoju swojej przeszłości, nie tylko w przestrzeni naukowej, ale także publicznej. Co znamienne, polityka pamięci w Niemczech jest osadzona w wyrażeniu „Nigdy więcej!”.
Dlaczego więc Snyder jest taki zły? Być może dlatego, że szuka odpowiedzi na niewygodne dla Niemców pytania: Dlaczego niemiecki rząd i większość niemieckiego społeczeństwa byli tak zaskoczeni inwazją i okrucieństwami Rosji? Dlaczego niemiecka opinia publiczna potrzebowała trzech miesięcy, aby zrozumieć prawdę o tej wojnie? I dlaczego niektórzy Niemcy nadal uważają swój obowiązekcom wspierać agresora? Jak to się stało, że podczas poprzedniej inwazji na Ukrainę w 2014 roku Niemcy nagrodziły Rosję gazociągiem omijającym terytorium Ukrainy? I dlaczego Niemcom tak trudno jest mówić o „faszystowskiej Rosji”?
Amerykański historyk jest przekonany, że Niemcy są najważniejszą demokracją w Europie, być może nawet na świecie, w każdym razie lepszą niż w Stanach Zjednoczonych (F.A.Z., Sontagzeitung, 05.06.2022).
Dumą współczesnych Niemców jest antyfaszyzm i polityka pamięci. I Niemcy mają absolutną rację w tym, że demokracja wymaga regularnego studiowania historii, zwłaszcza II wojny światowej i Holokaustu. Ale ten sposób pogodzenia się z przeszłością powinien obejmować sprawdzanie swoich osądów w kółko. A w Niemczech, niestety, istnieje obecnie tendencja do wierzenia, że sprawa została już zakończona. To stworzyło martwe punkty. A największy martwy punkt nazwano Ukrainą” (Die Zeit, 22.05.2022). Jednocześnie przeszłość, będąca przedmiotem polityki pamięci i praktyk upamiętniających, jest nie tylko historią Niemiec, gdyż niemal wszystkie zbrodnie niemieckie miały miejsce na terenach, nad którymi Niemcy przejęły kontrolę po 1938 roku. Z tego powodu polityka pamięci zawsze przeplatała się z Ostpolitik, czasami w przewrotny sposób. Na przykład w drugiej dekadzie XXI wieku wielu Niemców jest przekonanych, że moralną decyzją było uzależnienie się od nośników energii agresywnego, rewanżystowskiego, prawicowego imperium ekstremistycznego. Następnie, w lutym 2022 r., Niemcy odkryły, że finansują wyraźnie faszystowski reżim rosyjski, który prowadził wojnę eksterminacyjną przeciwko swojemu sąsiadowi, sąsiadowi, który był przedmiotem wojny Niemiec w 1941 r.: Ukrainie. Kombinacja Ostpolitik a polityka pogrzebowa sprawiła, że Niemcy zapomnieli o własnej historii, a tym samym przede wszystkim umożliwili nową wojnę w Europie Wschodniej” (Der Spiegel, 22/2022).
Kiedy Snyder mówi o Ostpolitik, oznacza przede wszystkim nowy kierunek polityki zagranicznej Republiki Federalnej Niemiec w latach 1969-1972, związany z ówczesnym kanclerzem Esdkiem Willym Brandtem. Po raz pierwszy od powstania Niemiec SPD doszła do władzy i utworzyła „czerwono-żółtą” koalicję z liberałami (VDP), rozpoczynając „politykę odprężenia” („normalizacji”), mającą na celu uznanie NRD (1972), powojennych granic w Europie Wschodniej, umowy międzynarodowej i handlowej z ZSRR w 1970 r. itp. Według jego twórców (Brandt został laureatem Pokojowej Nagrody Nobla w 1971 r.), podstawą przyszłego pokoju w Europie powinny być silne więzi handlowe między krajami Europy Zachodniej i Wschodniej. Od tego czasu Niemcy stały się największym importerem radzieckich towarów w Europie. Jednocześnie same Niemcy miały dość silny sprzeciw wobec takiego kursu polityki zagranicznej kraju, a Brandtowi w 1972 roku groziło „wotum nieufności”. Jest dość oczywiste, że wynikało to również z faktu, że w tym czasie Niemcy dopiero zaczynały „godzić się” ze swoją nazistowską przeszłością. Nawiązanie przyjaznych stosunków z ZSRR doprowadziło do tego, że Niemcy w kształtowaniu własnej polityki pamięci przyjęli sowiecką wersję II wojny światowej, która ograniczała się do lat 1941-1945. oraz zignorował i uciszył fakty ścisłej współpracy między dyktatorskimi reżimami dzień wcześniej.
W kształtowaniu niemieckiej polityki pamięci kategorie „winy” i „odpowiedzialności” zaczęły odgrywać ważną rolę. W pierwszym przypadku przyjęto fundamentalne stanowisko filozofa Karla Jaspersa, który twierdził, że „nie może być zbiorowej winy ludu lub grupy w narodach, ani jako przestępcy, ani jako moralnego, ani jako metafizycznego błędu”. Procesy i ściganie karne zbrodniarzy wojennych stały się wystarczającymi argumentami za „pojednaniem” z przeszłością. A „odpowiedzialność” (lub „etyka odpowiedzialności” według Maxa Webera), jako kategoria działań praktycznych, oznaczała teraz rekompensatę za straty materialne ZSRR za szkody wyrządzone podczas II wojny światowej, w szczególności poprzez rozszerzenie handlu z nim. Ale jedną z najgłębszych „traum porodowych” Niemców w ogóle jest identyfikacja ZSRR z Rosją. Na przykład, gdy Snyder mówi o niedoskonałej polityce Brandta, korespondent Die Zeit Uważa za konieczne wyjaśnienie: „Przy wszystkich zniszczeniach, jakie Niemcy wyrządzili na Ukrainie, były też dziesiątki milionów rosyjskich ofiar kampanii niemieckiej, części Rosji miały również stać się „przestrzenią życiową”. A historyk musi wyjaśnić: „Były dziesiątki milionów sowieckich strat. Ale Ukraina ucierpiała proporcjonalnie znacznie bardziej niż Rosja. Próbują o tym zapomnieć. Dlaczego? Bo to zawsze było ważniejsze dla Moskwy – odpuszczenie grzechów i surowców”.
Niemiecka rusofilia wiąże się ze wspólną imperialną historią Niemiec i Rosji. Żaden z tych krajów nigdy w historii nie uważał Ukrainy za przedmiot historii, ale używał jest tylko jako własna kolonia. Po rozpadzie ZSRR większość niemieckich historyków pisała o kolonialnym charakterze niemieckich wojen w Europie Wschodniej, ale nie stało się to podstawą dla polityków i nie znalazło odzwierciedlenia w dyskursie publicznym kraju. Dominuje tradycyjna idea, że terytoria te pozostają strefą wpływów Berlina i Moskwy. „Popierano mity historyczne, które kultywowano w Niemczech, gdzie główne ofiary wojny (po Żydach) powinny być rozumiane przez Rosjan… Interakcja z moskiewskimi autokratami była moralnie uzasadniona przez II wojnę światową. Ukraińcy byli uważani za gwałcicieli pokoju, który ingerował w tę historię. Było to wygodne, ponieważ oznaczało, że prowadzenie interesów z Rosją nie powinno być moralnie kwestionowane” – powiedział Snyder.Der Spiegel, 22/2022).
We współczesnym niemieckim dyskursie politycznym ten postimperialny schemat jest ucieleśniony w koncepcji Ukrainy jako „strefy buforowej” między Rosją a UE. Na przykład słynny berliński profesor nauk politycznych Herfried Münkler (Herfried Münkler) widzi zakończenie wojny na Ukrainie tylko na warunkach porozumień pokojowych z agresorem i zachowania naszej integralności terytorialnej na zachód od Dniepru. „Bez względu na wynik (wojny), Ukraina zostanie pokonana”, mówi politolog (Neue Zürcher Zeitung, 19.05.2022).
Pogardliwy imperialny stosunek do Ukraińców przejawia się również w kwestii językowej: jeśli Ukraińcy mówią po rosyjsku, są Rosjanami, a jeśli mówią po ukraińsku, są nacjonalistami. A to rodzi tzw. „powierzchowne myślenie”, gdzie w mediach dominuje rozgrzana narracja o „ukraińskich nacjonalistach – kolaborantach narodowych socjalistów”. Nie widzę, żeby niemieccy politycy zmienili orientację nawet po 100 dniach rosyjskiej agresji na Ukrainę. W wywiadzie telewizyjnym była kanclerz Angela Merkel powiedziała 7 czerwca, że wierzy, iż jej polityka wobec Rosji jest słuszna. Następnego dnia niemieccy dziennikarze mówili o tym dość elokwentnie: „Podczas swoich rządów Merkel była mniej wschodnioniemiecką w polityce wewnętrznej, ale pozostała w polityce zagranicznej” (Die Zeit, 08.06.2022). Zachęcające jest jednak to, że dyskusje wśród niemieckich intelektualistów trwają. W szczególności słynny polityk Ralph Fücks całkowicie odrzuca „niehistoryczną” ideę Ukrainy jako „strefy buforowej”, uznając ją za nierealistyczną. „Kluczowi gracze w niemieckiej polityce nie zrozumieli jeszcze w pełni skali rosyjskiego rewanżyzmu. W końcu wciąż istnieje złudzenie, że możliwy jest powrót do jakiejś formy umowy o współpracy. Nie dotarło jeszcze do wszystkich, że musimy prowadzić ścisłą politykę powstrzymywania tego reżimu. Zamiast tego wciąż widzimy wielką sympatię dla imperialnego odruchu Rosji, która rzekomo może być niczym więcej niż imperium dominującym nad innymi narodami.Neue Zürcher Zeitung, 29.05.2022).
Moim zdaniem Snyder nie zwrócił uwagi na inny aspekt niemieckiej polityki pamięciowej w kontekście jej związku z Ostpolitik, która stała się widoczna po 24 lutego, była „polityką strachu” (zdefiniowaną przez Ralpha Fuxa). Jej wyrazem były liczne „listy otwarte” przedstawicieli „pokolenia EMMA” do kanclerza Olafa Scholza wzywające Ukrainę do zaprzestania wojny i negocjacji z agresorem nawet poprzez ustępstwa na własnym terytorium. Ostatnio otrzymali nawet silne wsparcie w osobie światowej sławy filozofa Jürgena Gabermasa. 92-letniego filozofa denerwuje „arogancja”, z jaką Ukraina „moralnie szantażuje” kraje europejskie przemówieniami Wołodymyra Zełenskiego z uporczywymi prośbami o pomoc w konfrontacji z agresją, ciągłymi demonstracjami w mediach zdjęć rosyjskich okrucieństw w tej wojnie. To zakłóciło spokój człowieka Zachodu na ulicy, gdzie „z każdym lękiem przed śmiercią rośnie, z każdym morderstwem – szokiem, każdą zbrodnią wojenną – oburzeniem – i pragnieniem zrobienia czegoś z tym”. Co więcej, Gabermas ma za złe krytykom „umiarkowanego” stanowiska kanclerza Olafa Scholza, ponieważ on, jak nikt inny, rozumie lekcje zimnej wojny, zgodnie z którymi niemożliwe jest wygranie wojny w mocarstwie nuklearnym konwencjonalnymi środkami, a zatem konieczne jest poszukiwanie alternatywnych opcji, aby nie angażować Europy w trzecią światową wojnę nuklearną. Wtedy żadna ze stron nie będzie mogła wycofać się z wojny jako „nie pokonana”.
Największą krytykę słynnego filozofa wywołują „zieloni” politycy, którzy sprawiają wrażenie, że nowa rzeczywistość wojny wyrwała ich z „pacyfistycznych iluzji”. Ich „ikoną” była emocjonalna minister spraw zagranicznych Annalena Berbok, która była pod wpływem „moralizatorskich impulsów ukraińskiego kierownictwa, zdeterminowanego, by wygrać”. Okazuje się, że według Gabermasa nie rozumieją faktu, że zimna wojna rozwinęła „mentalność postnarodową” i próbują powrócić do „mentalności narodowej”, gdzie najważniejsze jest sprowadzanie zmarłych.w obronie wolności swojego narodu. „Nasz podziw miesza się z pewnym zaskoczeniem z pewnością zwycięstwa i niesłabnącą odwagą żołnierzy i rekrutów, którzy są odważnie zdeterminowani, aby bronić swojej ojczyzny przed znacznie lepszym militarnie wrogiem”. Mieszanie tych dwóch „jednocześnie sprzecznych, ale historycznie niejednorodnych mentalności” prowadzi do tego, że ta „grupa uderzeniowa” podziela zaufanie Ukraińców do zwycięstwa i odwołuje się do prawa międzynarodowego. Od szczytu wieku (!) i „mentalności postnarodowej” filozof namawia ich, by nie popadali w niebezpieczny „realizm” (Süddeutsche Zeitung, 28.04.2022). Okazuje się, że „polityka strachu” przed wojną nuklearną jest dla Niemiec wystarczającą podstawą do starannego sformułowania celu w wojnie rosyjsko-ukraińskiej – „Ukraina nie powinna przegrywać”. Oznacza to, że ponieważ Ukraińcy nadal mają „mentalność narodową” (ponownie w stylu postimperialnej supremacji), nosiciele „mentalności postnarodowej” (oczywiście sam Gabermas, Scholz i wszyscy inni „realistyczni Niemcy”) nie powinni pozwolić Ukrainie wygrać wojny. Na nieszczęście dla znanego filozofa, nie wszyscy Niemcy uważają go już za „intelektualnego proroka”, jak to było w latach 80. ubiegłego wieku, kiedy radykalnie zmienił słynny „Spór historyków” (Historikerstreit) o narodowosocjalistycznej przeszłości, wypowiadając się przeciwko konserwatywnym historykom. Dyskusja na łamach gazety na temat jego artykułu pokazała, że „gry filozoficzne” o różnych „mentalnościach” powodują raczej nieporozumienia, a praktyka długotrwałych refleksji Olafa Scholza jest odrzuceniem. I dlaczego Gabermas nie jest zirytowany arogancją kanclerza, który racjonalizuje swoje próby ukrycia strachu przed przystąpieniem Niemiec do wojny i wojny nuklearnej? Powściągliwość i refleksja to działania, które wymagają czasu. Czy mamy ten czas na Ukrainie? To jest wojna. To nie jest prozyminar „Co by było, gdyby była wojna”. Teraz warto się zastanowić. Decyzja podjęta kilka tygodni temu uratowałaby te życia”.Süddeutsche Zeitung, 13.05.2022).
Niemcy zbyt długo „żegnają się z Rosją”, choć zauważamy krytykę przeszłości Ostpolitik. Być może trzeba będzie zrewidować podstawowe zasady polityki pamięci. Instrumentalizacja przeszłości poprzez praktyki upamiętniające i liczne instytucje, zwrócona w celu potępienia narodowego socjalizmu i totalitarnej przeszłości, często sprowadzała się do kultywowania „winy” i rodziła strach przed wojną nuklearną i intensyfikowała „traumatyczny eksperyment” II wojny światowej przed „strasznymi Rosjanami”. Selektywność ofiar „odpowiedzialności” za przeszłe przestępstwa miała na celu zrekompensowanie tych obrażeń. Postimperialny Ostpolitik zawęziła politykę pamięci nie tylko geograficznie, ale i znacząco. Oczywiście, jej hasło „Nigdy więcej!” jest niewystarczające do skonstruowania imperatywu działania w społeczeństwie, w którym należy użyć innego narzędzia – „Zrób wszystko, aby nigdy więcej!”.