Ostatnio zwyczajowo wierzymy, że Putin kompletnie zawodzi (oczywiście z planowanego). Ale okazuje się, że uosabia to, czego unikał. Walczył przeciwko rozszerzeniu NATO, walczył z ruchem ukraińskim, z Ukrainą – i tak dalej. NATO wzdłuż całej zachodniej granicy Ukraińcy są bardziej zjednoczeni niż kiedykolwiek, a Ukraina, jak powiedział, „państwo niechętne do współpracy”, aktywnie lobbuje za procesem reformowania Rosji. „Wypchany” (znowu jego określenie) zachodnią bronią.
To oczywiście przesada. Przesadą było drżenie przed jego złym geniuszem i wiara, że wszystko jest zbudowane na jego mądrych „multi-walkerach”. W rzeczywistości Putinowi udało się to, czego naprawdę chciał, o czym naprawdę marzył – przywrócił historię współczesnemu światu. Ale nie dokładnie tak, jak wyobrażali ją sobie nadworni ideolodzy i pożyteczni. To po raz kolejny dowodzi, że ignoranci i profanum z polityki nie powinni nadużywać wiedzy historycznej, nawet jeśli status pozwala ci narzucić swoje szaleństwo jako prawdę w ostateczności.
W końcu, jak to miało być? Zachód, pogrążony w zepsuciu, grzechu i sodomii, odrzucając dawne męstwo, filozofię i chrześcijańską moralność, musiał podporządkować się „białemu królowi” i jego „zastępstwu”. Co teoretycznie powinno było łatwo uziemić wrogów, ponieważ nie zostało zepsute przez korzyści cywilizacji. Cóż, z korzyściami cywilizacji wszystko jest takie, ale okazało się, że brak toalety nie jest gwarancją zwycięstwa.
Chociaż dwa miesiące temu nie było to takie oczywiste. Dlatego różni intelektualiści nieustannie prowadzili nas do idei, że Rosja reprezentuje konserwatywną część Europy – stąd orientacja na Moskwę części skrajnie prawicowej Europy. I ta „szczególna droga”, hybryda monarchii z „prawdziwą demokracją”, a także wszelka „wiara” i „metafizyka” miały przekonać ludzkość, że Rosja zachowała coś, bez czego cywilizacja się rozpada.
Rzeczywistość szybko rozwiała te fantazje. „Metafizyka” Rosyjscy żołnierze wyrwali bezpośrednio na ludzkie dywany i pościel. „Prawdziwa wiara” została zademonstrowana przez torturowanie i gwałcenie słabych i bezbronnych. Pozostał tylko „znak specjalny”, ale teraz cały świat wie, co to naprawdę znaczy.
Zamiast tego zmienił się Zachód. Teraz „duch historii” pojawił się również na Zachodzie, Zachód szuka wielkich osiągnięć. Przynajmniej – przywrócić porządek, ukarać winnych, chronić niewinnych. A także pokazać zalety liberalnej gospodarki, normy moralności, wolności i najnowszej broni.
A ponieważ historia wciąż była „zwrócona”, ale nie podczas zimnej wojny, ale trochę dalej, musimy coś przypomnieć. I to nie tylko wojna krymska.
Kolektywny Zachód, w czasach wielkości Imperium Rosyjskiego, co najmniej dwa razy rozprawiał się z „młodymi narodami”, które walczyły ze starą, nieskuteczną tyranią. Była to wojna o niepodległość Grecji od Imperium Osmańskiego, a także okresowe próby wyzwolenia się Polaków z Rosji.
Grecy byli wspierani przez elitę twórczą i samego Byrona z własną osobą. Polacy mieli liczną i znaczącą diasporę w stolicach świata, byli gotowi do walki i nigdy nie przegapili okazji, by sobie o tym przypomnieć. Współczesna Ukraina to dwa w jednym. W stolicach świata jest „wielu” Ukraińców, Ukraińcy są gotowi do walki. Trudno o nas zapomnieć, bo prezydent przemawia do parlamentów i przywódców. Mamy wsparcie światowej elity kulturalnej, a „Chervona Kalyna” od Pink Floyd służy jako potwierdzenie tego.
Współczesna Rosja to także dwa w jednym. Imperium rosyjskie i osmańskie we wszystkich swoich najgorszych przejawach. Tyrania, regresja i status „chorej Europy”, z którą trzeba się czymś zmierzyć.
Cóż, wojna krymska jest tylko stwierdzeniem faktu, że technologicznie opóźnione „supermocarstwo” w zderzeniu z nowoczesnością szybko traci przedrostek „super”, po czym przychodzi czas, kiedy „trzeba coś zmienić”.”
P. S. Co ciekawe, instalacja pomników, interpretacja historii, tworzenie eposów narodowych pochodzą z tej samej epoki. Są to narzędzia XIX wieku, dlatego należy je tak traktować – jako narzędzia dominacji.