Około tygodnia temu okazało się, że cele Ukrainy w wojnie z Rosją uległy zmianie. Ukraina nie będzie już zadowolona z powrotu do granic 23 lutego – będzie walczyć aż do całkowitego wyzwolenia swoich terytoriów. To oświadczenie, w taki czy inny sposób, zostało wyrażone w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, Ministerstwie Obrony i Kancelaria Prezydenta, jest kolejną wskazówką, że świat nie stanie się już taki sam jak wcześniej.
Wojna na pełną skalę pochłonęła wiele istnień ludzkich i poczucie bezpieczeństwa, stała się wyzwaniem dla całego kraju i wszystkich w nim osobiście. Jest to próba siły woli i ducha, próba naszej godności i wiary – w Siłach Zbrojnych, lepsza przyszłość, zwycięstwo, w naszym bliźnim i niewątpliwie w Bogu. Ten, kto nie zna żadnej modlitwy, zaczyna modlić się pod ostrzałem, aby mieć przynajmniej jakąś nadzieję. Inny w tym samym czasie patrzy na zdjęcie zabitych w Mariupolu i Bucze i: „Boże, jak to się mogło stać?”
Jak nie poddać się niewierze w tych trudnych czasach i nie stracić zapału do dalszej walki, dlaczego Rosjanie pozwalają sobie na bezgraniczne okrucieństwo, a także czym świat powinien się stać po tej wojnie, zapytał nas zastępca szefa Wydziału Duszpasterstwa Wojskowego Kurii Patriarchalnej UKGK, ojciec Andriej Zelinsky.
***
„Bóg jest źródłem dobra, a ludzie są odpowiedzialni za zło”
W czasie wojny obserwuję niedowierzanie wśród moich krewnych i znajomych, są zaniepokojeni pytaniem: jak Bóg mógł na to wszystko pozwolić? Pracujesz z wojskiem od 8 lat. Co pomaga ci nie stracić wiary, obserwując ciągły ból i śmierć? Jakiej rady możesz udzielić bliźnim, aby nie rozpaczali?
Przede wszystkim my, chrześcijanie, powinniśmy pamiętać, że nasza wiara nie jest scenariuszem, ale Kościół nie jest teatrem, w którym każdy powinien odgrywać rolę dla niego przeznaczoną. Bóg stwarza człowieka wolnego i zdolnego do dobra. Wybieramy, jak powinniśmy postępować, wybieramy wartości życiowe, zgodnie z którymi podejmujemy osobiste decyzje. A wojna, brutalność, którą widzimy, jest również czyjąś decyzją. Pilot, który zrzuca bombę na szpital położniczy lub teatr dramatyczny z napisem „Dzieci”, podejmuje własną decyzję, która ma konsekwencje.
Jesteśmy odpowiedzialni za powrót do naszej wolności i pamiętanie, że świat, w którym żyjemy, zależy od sposobu, w jaki żyjemy, ta wolność jest wykorzystywana, niezależnie od tego, czy jest to świat zraniony wojną, czy świat, w którym szanuje się wszelką wolność i godność. Nie rozpaczam, bo pamiętam swoją wolność i odpowiedzialność za swoje życie. Bóg nie jest odpowiedzialny za wszystko, co dzieje się na świecie. Bóg jest źródłem dobra, a ludzie są odpowiedzialni za zło.
Jak w XXI wieku człowiek może być zdolny do takiego okrucieństwa?
Jako osoba żyję w społeczeństwie, a wartości i zasady interakcji, które tam są, oczywiście wpływają na moją osobistą kulturę i system wartości. W społeczeństwie autorytarnym głównym kryterium podejmowania decyzji nie są przykazania Boże czy uniwersalne wartości ludzkie, ale zgodność z oczekiwaniami władzy. A kiedy człowiek dorasta w takim społeczeństwie, może łatwo zrobić to, co widzieliśmy w Bucze, Mariupolu i innych miastach. Człowiek nie został nauczony, że jest wolny i w takich warunkach nie zauważa moralnej odpowiedzialności za swoje czyny. Świat okaleczony wojną i osobistym ludzkim okrucieństwem – z jednego źródła, z ludzkiego serca zranionego przez grzech, ze społeczeństwa wypaczonego przez takich ludzi.
Po II wojnie światowej wszystkie wysiłki społeczności międzynarodowej miały na celu stworzenie szeregu organizacji, które zapobiegłyby ześlizgnięciu się ludzkości do poziomu przemocy z ostatnich dwóch globalnych wojen, aby zorganizować społeczność na właściwych wartościach. Jednak z czasem nastąpiła pewnego rodzaju porażka instytucjonalna, cena gazu stała się ważniejszym priorytetem. Głosząc wolność i godność, wiele państw europejskich zaczęło karmić autorytarne społeczeństwo, które oferowało tańszą ropę, gaz i inne zasoby i tolerowało ich system wartości. I tu pojawia się pytanie, co wybieramy – dobre samopoczucie czy osobę?
W autorytarnym społeczeństwie wolność i godność są nieobecne w dyskursie narodowym – nie śpiewa się o tym piosenek, nie czyta się o tym w literaturze, nie usłyszy się tego na kazaniu. W Rosji nie ma człowieka, ponieważ człowiekowi chodzi o wolność i godność. Rosja jest poligonem, na którym państwowa propaganda od dawna bezlitośnie strzela do jednostki, do osoby ludzkiej. Kazania patriarchy Cyryla mówią o „potężnym kraju”, „potężnym ojcostwie” – o zbiorowej rzeczywistości, która nie toleruje człowieka. Ludzkość pozostaje po drugiej stronie ideologii. Prawdopodobnie jednym z głównych pytań naszych czasów jest to, jak zorganizować świat po tej wojnie. Kiedy dana osoba i jej godność pozostają priorytetem, wiemy, z kim musimy zawierać umowy handlowe i nawiązywać partnerstwa.
Kto zatem jest odpowiedzialny: „potężne ojcostwo” czy osoba, która zrzuca bombę?
Każdy jest odpowiedzialny: a ten, kto wydaje rozkaz, i społeczeństwo, które toleruje te priorytety. Putin jest wieczny, dopóki ma 80% poparcia, ten nastąpi – pojawi się kolejny. System edukacji, kultura, społeczeństwo obywatelskie – kiedyś wszystkie te rzeczy w Rosji upadły, ale konkretni ludzie do tego doprowadzili. Jest to błędna opinia, że tylko Putin jest winny i nie ma potrzeby obwiniać ludzi. Putin nie zrzucił bomby i nie pociągnął za spust w Bucze. Konkretny wojskowy, widząc niewinną osobę, decyduje, co robić i nie uważa, że jego decyzje mają konsekwencje. Winni są także ci, którzy obserwują i milczą – zarówno Rosjanie, jak i przedstawiciele społeczeństwa międzynarodowego.
„Bronić życia, które Bóg dał, jest czynieniem woli Bożej”
W jaki sposób rosyjska cerkiew, cerkiew chrześcijańska, pozwala na te okrucieństwa i usprawiedliwia je? Bo to nie mieści się w mojej głowie.
Ja też. Kościół w Rosji jest częścią aparatu państwowego od dwóch stuleci i być może jest to konsekwencja takiego połączenia. Przez wieki rosyjska cerkiew odgrywała rolę ideologicznej machiny i to dziedzictwo pozostało. W kazaniach Kiryla jest bardzo mało Jezusa, cytaty ewangeliczne są tylko tymi, które pomagają legitymizować określoną pozycję kierownictwa państwa.
Od 24 lutego nie usłyszałem od patriarchy Cyryla, zwierzchnika jednego z kościołów chrześcijańskich, ani słowa kondolencji dla ofiar na Ukrainie. W tym samym Mariupolu większość chrześcijan uważa się za parafian jego kościoła, a także w Charkowie czy Czernihowie jest wielu wiernych UKP MP. Podobnie, nie usłyszałem od niego ani jednego słowa, które skłoniłoby rosyjskie wojsko do poczucia odpowiedzialności za swoje działania, aby przynajmniej nie wykazywać nadmiernego okrucieństwa. Pojawiają się więc pytania o moralną, duchową, duszpasterską rolę przywódcy rosyjskiej Cerkwi, a także o to, w jakim stopniu ta cerkiew jest narzędziem uzdrowienia Chrystusa.
Dla patriarchy Cyryla i innych istnieje świat rosyjski – i nagle pojawiliśmy się, że nie odpowiadają ich koncepcji wyimaginowanej przeszłości. Cały ich stan koncentruje się na złotej, ale w rzeczywistości historycznie nieistniejącej przeszłości. Mówimy im: jesteśmy Ukraińcami, nie jesteśmy wami i nie chcemy być wami, istniejemy, przychodzimy i widzimy, przeprowadzamy ankietę lub inne badania empiryczne. I mówią: nie, rzeczywistość to nie ty, ale to, co o tobie myślimy. I to jest ważne filozoficzne pytanie naszych czasów: co jest prawdziwe? Dla Rosjan ta rzeczywistość jest bardziej ideologiczna, więc cofają się w czasie. I to właśnie odróżnia nas od nich znacząco: system wartości i nasze nastawienie na postęp.
W Kazaniu na Górze Jezus Chrystus mówi: „Jeśli ktoś uderzy cię w prawy policzek, daj mu drugi. A temu, kto chce cię pozwać i zabrać twoją odzież wierzchnią, daj mu koszulę”. Czy Jezus nie może wezwać nas do poddania się Rosji?
Nie, i bardzo ważne jest, aby nie manipulować Ewangelią dla własnych celów ideologicznych. Jezus mówi o konflikcie międzyludzkim, o poziomie relacji międzyludzkich – że warto przebaczyć bratu i przywrócić go do dobra. W Ewangelii św. Łukasza Jan Chrzciciel mówi, co żołnierze powinni robić: nie brać dodatkowego wynagrodzenia i wykonywać swoich obowiązków. Apostoł Paweł często mówi o służbie wojskowej, a Jezus czasami podaje przykłady w swoich przypowieściach. W Ewangelii jest wiele o wojsku i nie ma potępienia.
Na poziomie społecznym istnieją uzasadnione mechanizmy ochrony. Moje istnienie jest Bożą wolą, a obrona życia, które Bóg dał, jest czynieniem Jego woli. Kiedy ktoś działa wbrew tej woli i chce odebrać komuś życie bez powodu, nie broniąc się, ale powodując nieodwracalną krzywdę, musi zostać zatrzymany. Kościół naucza, że człowiek ma prawo do legalnej ochrony, ma obowiązek chronić swoje życie, ponieważ taka jest wola Boża.
„Wojna niszczy nie tylko ciała i budynki – wojna rani duszę”
Departament Duszpasterstwa Wojskowego Kurii Patriarchalnej Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego przygotował „Katechizm Chrześcijańskiego Wojownika”. Jaki więc jest – chrześcijański wojownik?
Katechizm Chrześcijańskiego Wojownika jest kieszonkowym przewodnikiem, który zawiera teksty z oficjalnego katechizmu Kościoła Katolickiego. Chodzi o podstawy chrześcijańskiego nauczania: kto jest wrogiem, co jest wojną i ochrona prawna to podstawowe zasady moralne, o których często zapominamy. Zadaniem katechizmu jest przypominanie ich żołnierzom. Jest to również przesłanie dla wspólnoty międzynarodowej, że jesteśmy inni, kierujemy się normami wiary, a tym samym normami międzynarodowego prawa humanitarnego.
Pozostajemy narodem ludzi wolnych i godnych, a te wolności i godność muszą być pielęgnowane. Nawet w warunkach działań wojennych osoba pozostaje moralnie odpowiedzialna i trzeba jej o tym przypomnieć. Kościół przypomina nam, że sprzeciw wobec wroga powinien być proporcjonalny, że kpiny z więźniów nie spełniają chrześcijańskich standardów. Wojna niszczy nie tylko ciała i budynki – wojna rani duszę, ale wciąż mamy przyszłość do zbudowania. Zranieni wściekłością, nie będziemy w stanie zapewnić sobie zwycięstwa, a zwycięstwo to coś więcej niż podbite terytoria. To jest społeczeństwo, w którym jesteśmy na tym terytoriumoriyas chcemy zbudować.
Właściwie, czym powinien stać się świat po tej wojnie, jakie powinno stać się społeczeństwo ukraińskie? Psycholog społeczny Oleg Pokalczuk uważa, że należy położyć kres liberalnemu światu, który istniał przed wojną.
Mówimy teraz o początku końca międzynarodowego systemu bezpieczeństwa, który opiera się na systemach zaopatrzenia w zasoby. Kto od kogo kupi? Co będzie priorytetem na rynku – gaz, ropa, prąd czy coś innego? Kiedy nie myślimy o tym, od kogo kupujemy i z kim się przyjaźnimy, możemy sponsorować ludzi z innym systemem wartości, a to ma konsekwencje.
Byłbym bardzo ostrożny ze słowami, „liberalny świat” potrzebuje interpretacji i definicji. Człowiek musi pozostać wolny, aby instytucje, które tworzy, chroniły jego godność. Wymaga to od nas przynajmniej realizmu – uświadomienia sobie, że musimy wzmocnić i rozwinąć naszą zdolność do obrony. Ponadto jest to również zrozumienie, że nie możemy nic zrobić sami we współczesnym świecie. Aby zdobyć prawdę i wolne społeczeństwo, konieczne jest zjednoczenie się z tymi, których system wartości odpowiada naszemu. To globalna recepta na budowę międzynarodowego systemu bezpieczeństwa. Świat przyszłości to świat związków i wspólnot. Już teraz słychać opinię, że nikogo nie potrzebujemy i sami musimy być silni. Jest to jednak naiwne.
W wywiadzie z tobą w 2015 roku mieliśmy pytanie, co zrobić, aby nie zmęczyć się wojną i nie stracić zapału do dalszej walki. Teraz również istnieją podobne obawy. Jak teraz nie zmęczyć się, nie zapomnieć o wojnie?
Teraz wojna jest zupełnie inna. Rosyjska agresja, która rozpoczęła się w 2014 roku, miała zupełnie inne cele, objętości, skale. Dziś nie będziemy mogli zapomnieć o wojnie. Do 24 lutego mieszkaliśmy w dwóch modelach Ukrainy: jeden zaczynał się na linii kontaktowej, a w drugim wojsko mogło odpocząć podczas rotacji i poczuć spokój. A większość Ukraińców wiodła spokojne życie. Po 24 lutego, kiedy rosyjskie rakiety spadły z Kramatorska do Iwano-Frankiwska, nie ma bezpiecznego miejsca na Ukrainie. Zagrożenie stało się całkowite, cała Ukraina jest ciągłą raną, a my wszyscy jesteśmy odpowiedzialni za jej uzdrowienie. Wojna dotyczy wszystkich i bardzo ważne jest, aby znaleźć swój front.
Odniesienie
Ojciec Andrij Zelinsky jest kapelanem wojskowym, doradcą szefa UKGK, zastępcą kierownika Wydziału Duszpasterstwa Wojskowego Kurii Patriarchalnej UKGK, przewodniczącym Rady Nadzorczej Funduszu Weteranów Ukrainy, nauczycielem programu Etyka-Polityka-Ekonomia UCU, współzałożycielem i członkiem Rady Nadzorczej Ukraińskiej Akademii Przywództwa, pierwszym kapelanem w siedzibie ATO, politologiem, autorem książek.