W ubiegłym tygodniu kanclerz Austrii Karl Nehammer złożył oficjalną wizytę w Moskwie i spotkał się z prezydentem Rosji Władimirem Putinem. Pomimo faktu, że wielu na Ukrainie i Zachodzie nazwało tę wizytę „haniebną”, w rzeczywistości była niezwykle przydatna. Przynajmniej dlatego, że rozwiał ostatnie złudzenia zachodniego społeczeństwa na temat Rosji i jej przywództwa. W końcu austriacki gość stał się pierwszym zachodnim przywódcą, który spotkał się z Putinem po rosyjskiej inwazji na Ukrainę 24 lutego.
Znamienne jest, że przed wyjazdem do Moskwy Nehammer odwiedził Ukrainę, odwiedził Kijów, a co najważniejsze – Buczę, zobaczył na własne oczy, do czego zdolni są rosyjscy agresorzy i ile warta jest rosyjska paplanina o ochronie pokoju, walce z faszyzmem i dbaniu o bezpieczeństwo w regionie.
To stała się dla świata tym szokiem, punktem bez powrotu w postrzeganiu geopolitycznych celów Kremla. Chociaż wielu na Zachodzie nadal nie chciało porzucić pewnych złudzeń co do niekontrolowaności działań w terenie, nadmiaru wykonawcy, „strasznego błędu”…
Dlatego jadąc do Moskwy, Nehammer nie pielęgnował radosnych perspektyw, nie był dostosowany do przyjaznej atmosfery znanej stosunkom austriacko-rosyjskim. „To nie była przyjazna wizyta. Właśnie przyjechałem z Ukrainy i na własne oczy widziałem niezmierzone cierpienia spowodowane agresywną wojną rosyjską” – przyznał sam kanclerz. Jednak nie stracił jeszcze nadziei na „otwarcie oczu” na Putina, pomyślał, może ukrywa straszne informacje o masakrach na okupowanych terytoriach ukraińskich, o grabieżach, rabunkach, torturach, gwałtach. Starał się, aby przywódca Kremla zrozumiał, że „nikt na świecie nie podziela jego stanowiska w żaden sposób”.
Ale Putin nie był pod wrażeniem tego wszystkiego. Wiedział bardzo dobrze o wszystkich tych zbrodniach wojennych, a ponadto aprobował je i zachęcał. A rosyjski przywódca nawet nie próbował tego ukryć. Dał jasno do zrozumienia, że idzie na całość, będzie walczył do końca, to znaczy, dopóki nie zniszczy Ukrainy lub nie zostanie zatrzymany przez społeczność światową. Nic więc dziwnego, że, jak przyznał Nehammer, rozmowa „nie wywarła na sobie pozytywnego wrażenia”.
Oznacza to, że zamiast otworzyć oczy Putinowi, ta wizyta otworzyła oczy samemu Nehammerowi i całemu cywilizowanemu światu, który wciąż był urzeczony iluzjami. W końcu stało się jasne, że nie ma sensu prowadzić dialogu z Kremlem.
Ogólny obraz stanowiska w rosyjskiej polityce zagranicznej pojawił się jeszcze wyraźniej po opublikowaniu w oficjalnym tubie kremlowskiej propagandy „RIA Novosti” artykułu rosyjskiego technologa politycznego Timofieja Siergiejcewa pod wymownym tytułem „Co powinniśmy zrobić z Ukrainą?”. Jeśli podsumujesz całe to pisanie i odpowiesz na pytanie postawione w tytule jednym słowem, to wszystko jest proste do banału: „Zniszcz!”. W każdym razie, z ukraińskiej Ukrainy (przepraszam za tautologię), zgodnie z planem autora, nie powinno być kamienia odwróconego. Jego zdaniem Ukraińcom mogą wybaczyć tylko ci, którzy zrezygnują ze swojej ukraińskości i zgodzą się zostać Rosjanami. Dla wszystkich innych ścieżka jest znana. Tutaj mamy ideologiczną nadbudowę dla praktyk mizantropijnych.
Co ciekawe, miesiąc wcześniej na tym samym zasobie RIA Novosti pojawił się równie faszystowski artykuł kremlowskiego propagandysty Piotra Okopowa „Ofensywa Rosji i Nowego Świata”. Został jednak szybko usunięty z witryny i nadal można było go wyodrębnić z pamięci podręcznej. Wystarczy zacytować jedno zdanie: „Władimir Putin wziął na siebie historyczną odpowiedzialność, decydując się nie pozostawiać rozwiązania kwestii ukraińskiej przyszłym pokoleniom”. Z tekstu jasno wynika, że jest to „ostateczne rozwiązanie”, ponieważ jest to jedyny sposób na „uratowanie” przyszłego pokolenia Rosjan przed konfrontacją z „kwestią ukraińską”. I tutaj nie ma wątpliwości, który z historycznych bohaterów XX wieku jest ideologicznym ojcem rosyjskiego dyktatora.
Dlatego wyartykułowane hasła i praktyki nie pozostawiają wątpliwości, że Rosja najechała Ukrainę w celu eksterminacji Ukraińców na nogi. To znaczy, aby faktycznie popełnić ludobójstwo. Pierwszym ze światowych przywódców, którzy użyli tego strasznego określenia w odniesieniu do obecnych działań Rosjan, był przywódca świata zachodniego, prezydent Stanów Zjednoczonych Joe Biden. „Tak, nazwałem to ludobójstwem. Staje się coraz bardziej oczywiste, że Putin próbuje wymazać z powierzchni ziemi samą ideę ukraińskości. Dowody gromadzą się… Jest dosłownie coraz więcej dowodów na straszne rzeczy, które Rosjanie zrobili na Ukrainie” – powiedział.
W rzeczywistości Rosjanie, oskarżając wszystkich wokół siebie o faszyzm i nazizm, sami stali się zagorzałymi nosicielami mizantropijnej ideologii. Światowej sławy rosyjscy pisarze, kompozytorzy, artyści, wspaniały balet nie uratowali Rosji przed wciągnięciem w szowinistyczny krater. A może i oni się do tego przyczynili?
Przypomniałem sobie incydent ze słynnym radzieckim i rosyjskim aktorem Olegiem Tabakowem, który miał miejsce wiosną 2014 roku. Wszyscy w byłym Związku Radzieckim tak bardzo go szanowali, tak bardzo kochali jego postacie – od Nikołaja Rostowa w Wojnie i pokoju do Kota Matroskina w Prostokvashin. I kto mógłby sobie wyobrazić w strasznym śnie, że ten idol milionów tak łatwo, jakby przygotowując swoją następną rolę, powie o Ukraińcach: „Współczuję im. Są w pewnym sensie nędzni. Powiem wywrotową myśl. Przez cały czas ich najlepsze czasy, ich najbystrzejsi przedstawiciele inteligencji byli gdzieś na drugiej i trzeciej pozycji po Rosjanach. Wstydzę się ich. Nie możesz naprawić sytuacji”.
Tabakow nie był ani politykiem, ani propagandzistą, ani nawet działaczem społecznym kultury. Był wybitnym przedstawicielem rosyjskiej inteligencji kulturalnej. A dla niego Ukraińcy, według jego własnego przyznania, są w rzeczywistości untermenshi, który nawet nie stał blisko z przedstawicielami „wielkiego narodu rosyjskiego”. I co to jest, jeśli nie nazizm? A tam, skąd bierze się nazizm, prędzej czy później dojdzie do ludobójstwa, bo cóż z litościć się nad „biednymi”.
A tacy duzi i mali tabakowowie od ośmiu lat angażują się w metodyczną dehumanizację Ukraińców. Siedzieli w głowach rosyjskich mieszkańców, że Ukraińcy mogą być zabijani, rabowani i gwałceni bez wyrzutów sumienia. A Rosjanie nie stawiali szczególnego oporu. Przeciwnie, przyjmowali wszystkie te instrukcje z przyjemnością i dumą. Dlatego głosy matek i kobiet okupantów są tak swobodnie słyszane w przechwyconych rozmowach telefonicznych, że mówią, synu / supruzhe, przynoszą mi różne przydatne rzeczy z Ukrainy, gwałcą ukraińskie kobiety, ale chroń się, zabijaj, ale dbaj o siebie. Nie żałuj ofiar, jakbyśmy mówili o zwykłym polowaniu na dzikie zwierzęta.
A potem wszelkie wątpliwości, że to „wojna Putina” już zniknęły. Zdecydowana większość Rosjan popiera tę wojnę, a wielu z nich stara się prześcignąć swoich przywódców w przejawach sztywności.
W 1944 roku światowej sławy prawnik, nasz rodak, były mieszkaniec Lwowa Raphael Lemkin użył słowa „ludobójstwo”, opisując zbrodnie Holokaustu podczas II wojny światowej. Następnie dokładnie opisał i ustrukturyzował wszystkie oznaki ludobójstwa, wprowadził ten termin do ogólnej praktyki prawnej. Prace Lemkina były wykorzystywane w szczególności w norymberskich procesach zbrodniarzy nazistowskich w latach 1945/1946.
Czy teraz będzie można skazać Rosjan za zbrodnię ludobójstwa? Najprawdopodobniej jest mało prawdopodobne, abyśmy byli w stanie dopasować działania okupantów do litery „Konwencji o zapobieganiu i karaniu zbrodni ludobójstwa” sformułowanej przez Lemkina, ale w każdym razie duch ludobójstwa jest tu zdecydowanie obecny.