Przed wojną Mariupol był prawie pół milionem miast, które stały się centrum wschodu po zajęciu Doniecka. W ciągu ostatnich 8 lat Mariupol zaczął zmieniać się z miasta pogrążonego w depresji w proeuropejskie i stał się symbolem odbudowy Donbasu.
Jednak w ciągu zaledwie miesiąca działań wojennych Rosjanie, chociaż nie mogli zająć miasta, prawie całkowicie je zniszczyli. Od pierwszych dni wojny mieszkańcy są na skraju katastrofy humanitarnej – w mieście nie ma komunikacji, wody, ciepła, żywności i leków, a okupanci nie tęsknią za konwojami humanitarnymi.
Deputowana rady miejskiej Olha Pikula jest jedną z tych, którym udało się opuścić oblężony Mariupol i tymczasowo osiedlić się we Lwowie. W wywiadzie opowiedziała nam, jak Mariupol żyła przed wojną i jak jej rodzinie udało się zostawić Mariupol pod ostrzałem.
***
Szansa dla Mariupola
Po utracie Doniecka w 2014 roku każde duże miasto, takie jak Słowiańsk czy Kramatorsk, mogło stać się centrum wschodu, ale zniknęło, a Mariupol odniósł sukces.
Do 2014 roku Mariupol był miastem skorumpowanym i pogrążonym w depresji, z którego chciałem jak najszybciej wyjechać. I ja też chciałem iść. Ale w 2015 roku zostałem zaproszony do pracy w zespole ówczesnego burmistrza Wadima Bojczenki. Od niego otrzymaliśmy zadanie nie tylko rozwoju gospodarki, która była już w mieście, ale także zbudowania zupełnie nowego europejskiego miasta. W tym celu stworzyliśmy Strategię Rozwoju Mariupola, która miała zostać wdrożona do 2021 roku, ale faktycznie wdrożona w 2020 roku.
W ciągu tych ośmiu lat Mariupol stał się prawdziwym symbolem rozwoju Donbasu. Pojechaliśmy uczyć się z doświadczeń w różnych miastach Ukrainy i Europy. W ten sposób w każdej dzielnicy miasta pojawiły się nowe parki, zaktualizowano transport publiczny, naprawiono szpitale komunalne i szkoły, które mogły konkurować z prywatnymi.
Zaczęliśmy naprawiać nie tylko drogi miejskie, ale także dziedzińce wewnątrzkwadrancyjne, stworzyliśmy programy wspierające wspólnoty mieszkaniowe, które mieszkańcy początkowo postrzegali krytycznie, ale później pokazaliśmy na urządzeniach, że jest to okazja dla mieszkańców, aby sami włączyć się w remont swojego domu. Oznacza to, że społeczeństwo obywatelskie zaczęło się formować w Mariupolu.
W tym czasie miasto stało się bardzo patriotyczne. Mieszkańcy Mariupola mogli mieć różne nastawienie do władz miasta lub państwa, ale każdy uwielbiał swoje miasto.
Pod koniec grudnia 2021 roku przyjęliśmy nową Strategię Rozwoju Miasta, której głównym celem było przekształcenie Mariupola w najwygodniejsze miasto na Ukrainie. Oczywiście nie mogliśmy się równać z Kijowem i jego inwestycjami gospodarczymi na dużą skalę, ani Lwowem z jego potencjałem turystycznym. Ale chcieliśmy, żeby Mariupol czuł się komfortowo przez całe życie, żeby tu tworzyć Europę, a nie do niej jechać.
Nikt nie wierzył w tę wojnę
23 lutego mieliśmy posiedzenie Rady Miasta Mariupol, gdzie posłowie kłócili się o to, który park w ogóle wyremontować, gdzie przekierować pieniądze z budżetu. To są problemy, które wtedy mieliśmy.
Naprawdę mieliśmy nadzieję, że nie będzie wojny, nie wierzyliśmy, że ten surrealizm jest możliwy w XXI wieku, aby w centrum Europy jeden kraj zaatakował drugi.
Rankiem 24 lutego obudziłem się jak w strasznym śnie i od tego dnia zaczęło się pompowanie. Wczoraj mieszkańcy Mariupola spierali się o to, czy posadzić choinkę na swoim podwórku, a dziś zaczęli myśleć o tym, co jeść.
Na początku było jak w piekle. Ale piekło było przed nami
Od pierwszych dni komunikacja, woda, ogrzewanie i prąd zniknęły w Mariupolu, a trzeciego dnia wszystkie sklepy i apteki zostały zamknięte. Ludzie trzymali wszystkie możliwe zapasy żywności na balkonie. Było to jednak możliwe tylko w temperaturach poniżej zera.
Każdego dnia myśleliśmy, że to już piekło, ale potem było jeszcze gorzej. Miasto, bez przesady, było podobne do Syrii czy Stalingradu 80 lat temu. Teraz dla nas wojna i okupacja w 2014 rokui wydawały się być „kwiatami” w porównaniu z tym, co robi się teraz z Mariupolem.
Kiedy skorupa spada w pobliżu twojego domu, pojawia się zwierzęcy strach i drżenie, nie rozumiesz, czy nadal żyjesz, czy nie. Nie wiesz, czy go wyrzucisz, gdy pobiegniesz do studni na wodzie z białą flagą w rękach. Przed wojną mieszkańcy Mariupola w ogóle nie wiedzieli, że w mieście znajdują się studnie. Z powodu braku wody ludzie topili śnieg, zbierali wodę z kałuż. Nauczyłem się myć w pół szklanki wody.
Jedynym sposobem komunikowania się były kolejki po wodę w pobliżu teatru dramatycznego, gdzie można było spotkać byłych kolegów lub krewnych. Ktoś mógł złapać połączenie gdzieś w wieżowcu przez 15 sekund, przeczytać wiadomości, więc dowiedzieliśmy się, co się w ogóle dzieje.
Długa droga z piekła rodem
Żyliśmy w tej blokadzie przez ponad trzy tygodnie. 15 marca mój mąż i ja po raz kolejny zamierzaliśmy iść do teatru dramatycznego po wodę, ale nasz dom był mocno ostrzeliwany, więc wyjście na zewnątrz było niebezpieczne. Wtedy przyszli do nas znajomi i poinformowali, że z miasta wyjeżdża samoorganizująca się kolumna i decyzja o ewakuacji musi zostać podjęta natychmiast.
Wzięliśmy kota i kilka rzeczy, wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy losowo. Ze względu na całkowity brak komunikacji, nie wiedzieliśmy, czy są jakieś korytarze humanitarne dla cywilów, czy nie, po prostu pojechaliśmy. Po drodze z okna samochodu zobaczyliśmy wszystkie łuski katastrofy, miasto wyglądało jak obraz z apokalipsy: zadymione powietrze, wieżowce czarne od ostrzału, odgłosy ciągłych eksplozji, bezpańskie zwierzęta biegające ulicami, trupy leżą, czasem nawet nie zakryte, ludzie gotują jedzenie na domowych piecach w pobliżu zniszczonych domów.
Już następnego dnia, 16 marca, bomba została zrzucona na teatr dramatyczny, gdzie ukrywało się około tysiąca osób i gdzie znajdował się transporter wody. Oznacza to, że gdybyśmy nie wyjechali dzień wcześniej – prawdopodobnie też byśmy tam nie byli.
Zniszczony budynek teatru dramatycznego
Mieliśmy szczęście, że dostaliśmy się najpierw do okupowanego Berdiańska, potem do Zaporoża, a stamtąd na zachód. 20 km do Zaporoża, nasz konwój z samochodami został ostrzelany, pocisk leciał dosłownie na samochód z naszego. Cierpiała tam cała rodzina z małym dzieckiem.
W Zaporożu, po raz pierwszy od trzech tygodni, mieliśmy połączenie, czytamy, że korytarze humanitarne są nadal organizowane, ale wszyscy ci ludzie, którzy nie opuszczają schronu przez kilka dni i są w całkowitej izolacji informacyjnej, po prostu nie mogą wiedzieć o korytarzach ewakuacyjnych.
Mieliśmy szczęście w drodze na zachód Ukrainy spotkać dobrych ludzi, którzy zaproponowali spędzenie nocy, nakarmili nas. Na przykład w Chmielnickim spędziliśmy noc w fabryce, gdzie zostaliśmy poczęstowani gorącą herbatą. Nie mogłem się wtedy rozgrzać. W takich momentach następuje radykalna ponowna ocena wartości.
Życie zostało nam skradzione
Bez wyjątku wojna ta zabrała wszystko wszystkim mieszkańcom Mariupola. Stało się to wielką tragedią dla każdego mieszkańca Mariupola bez wyjątku, bo jeśli w tej wojnie ktoś nie stracił krewnych czy przyjaciół, to na pewno stracił dom, samochód, pracę. Przed nami pustkowie i kompletne nieporozumienie, a co dalej. Po prostu przyszli do nas i „uwolnili” nas od normalnego życia. Został nam skradziony.
Przed wojną duża liczba mieszkańców Mariupola miała w większości neutralny stosunek do Rosji, ponieważ wielu z nich ma tam krewnych. A teraz jest to całkowita nienawiść, mimo że miasto jest prawie całkowicie rosyjskojęzyczne.
Rada Miasta Mariupol fizycznie pracuje z Zaporoża i zajmuje się ewakuacją ludności i pomocą tym, którzy wyjechali. Pierwszy zastępca mera Mychajło Kohut, szefowie przedsiębiorstw komunalnych i niektórzy deputowani pozostali w Mariupolu. Czekam również na ustana ostrzał, aby wrócić i pomóc tym, którzy pozostali i ewakuować stamtąd moją matkę z rakiem.
Kiedy odchodzisz, czujesz się jeszcze bardziej bezradny niż wtedy, gdy tam jesteś, ponieważ teraz nie możesz pomóc tym, którzy pozostają, i pomagasz tym, którzy również odeszli.
Teraz staram się tu być przydatny: spotykam się z dziennikarzami, aby jak najwięcej osób mogło dowiedzieć się o katastrofie w Mariupolu, pomagam informacyjnie tym, którzy uciekli z miasta, piszę do międzynarodowych organizacji i fundacji, bo po wojnie Mariupol będzie musiał zostać odbudowany. Już o tym myślę.
To, czego mieszkańcy Mariupola potrzebują teraz, to korytarze humanitarne i przywrócenie komunikacji, aby mogli dowiedzieć się o tych korytarzach.
***
Według przybliżonych szacunków Rady Miasta Mariupola, z prawie pół miliona osób, w Mariupolu jest obecnie około 160 tysięcy osób. Mieszkańców. Wszystkie są na skraju katastrofy humanitarnej, ponieważ Rosja blokuje dostawy humanitarne z żywnością i lekami do miasta, a także ostrzeliwuje konwoje ludzi próbujących wyjechać.
Cała infrastruktura miejska została praktycznie zniszczona, ale Rosjanie nadal ostrzeliwują Mariupol.