Bez zbytniego rzucania kapeluszami (bo wróg wciąż jest silny, rozgoryczony i liczny), musimy przyznać, że Ukraina stawiała opór. Nie ma wątpliwości, że teraz wszyscy „oszukani” rosyjscy okupanci i ich rodziny nagle „przejrzą”. Ci, którzy nadal wyją w Rosji w stylu „mojego ne stydno” (to, nawiasem mówiąc, jest prawdziwą rosyjską ideą narodową), „zrozumieją” prawdę, kiedy będą piec. A „Putin jest takim stworzeniem” stanie się hasłem „nowej Rosji” w najbliższych latach.
Oczywiste jest, że dziesięciolecia negatywnej selekcji i totalnych kłamstw nie minęły bez śladu. Rosjanie, nawet ci „dobrzy”, żyją w świecie całkowicie oderwanym od rzeczywistości. Gdzie indziej „dorastać na starych sowieckich komediach” i gdzie „nie ma się czym dzielić z braterskim narodem”. Zamiast tego Ukraińcy w ciągu 30 lat wychowali już jedno lub nawet dwa pokolenia, które żyły na wolności. Dlatego na despotyzm, nawet doprawiony prawosławnymi przyprawami, patrzy się z nieskrywaną pogardą.
Nadal będziemy mieli okazję zastanawiać się, jak dziwaczni mogą być rosyjscy propagandyści. Po pierwsze, powiedzą Rosjanom, że walczyli w Ukrainie z siłami NATO, więc „nie przegrali”. Wtedy przypomni im się rok 1905 i retorycznie zapytają, czy ludzie boją się wrócić do 1917 roku.
Tymczasem, gdy tylko Ukraina w końcu odbije się z maniakiem Putina, cały świat, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, rozpocznie „koncerty” płatnych „liderów opinii” i pożytecznych, których zwykli Rosjanie nie powinni cierpieć z powodu ograniczeń gospodarczych. Dołączą do nich ci, którzy rozsądnie zauważą, że niemożliwe jest doprowadzenie całego narodu do stanu nienawiści do Zachodu, aby nie pielęgnować uczuć rewanżystowskich.
Konieczne będzie spokojne traktowanie tego. I równie spokojnie przekaż swoją pozycję całemu światu. To, że Rosja w takiej formie, w jakiej obecnie istnieje, jest zagrożeniem dla reszty krajów, a pojawienie się nowego Putina może być tylko kwestią czasu. Ten rewanżyzm w Rosji rośnie proporcjonalnie do wzrostu budżetu i że babciom i dzieciom można pomóc w jedzeniu, a nie w nowym połączeniu machiny wojskowej z globalną gospodarką. Mamy nadzieję, że Zachód w końcu zrozumiał bezcelowość porozumień z Rosją, więc zadanie ukraińskiej dyplomacji, diaspory i kultury będzie ciągłym przypomnieniem.
Jednak mimo to od teraz kwestia Rosji dla Ukrainy jest kwestią czysto bezpieczeństwa. Zamiast tego, jeśli mówimy o rozwoju, miejsce Ukrainy jest z Zachodem. Co więcej, będzie to korzystne dla samego Zachodu, i to nie tylko ze względów bezpieczeństwa. Jeśli Rosja jest odłączona od światowej gospodarki, to ktoś powinien zająć jej miejsce. Przede wszystkim Ukraina. Gdzie jest też wiele minerałów, ziemi, przedsiębiorstw, a co najważniejsze – profesjonalnych specjalistów. I gdzie warto kierować inwestycje.
Podczas gdy świat, wraz z Ukrainą, będzie pracował nad denazyfikacją i demilitaryzacją Rosji, Ukraina musi otrzymać lend-lease. Jeśli demilitaryzacja Rosji zajmuje lata, to Lend-Lease powinien również trwać latami. Aby zabezpieczyć granice niemal na całym obwodzie, potrzebne są ogromne zasoby. Które są teraz na Zachodzie, w szczególności w postaci zamrożonych rosyjskich aktywów.
I tutaj musimy ponownie oddać hołd ukraińskiemu kierownictwu, które nie „patik” z jakimiś opieszałymi sojusznikami i nie owija nieprzyjemnej prawdy w kolorowe kawałki papieru. Starzy, przytłoczeni ukraińscy politycy, którzy zawsze patrzyli w usta zachodnich partnerów, którzy bali się nawet nie patrzeć w ich kierunku, martwią się bez względu na to, jak ostre wypowiedzi Zełenskiego psują relacje z Zachodem. Nie martw się o to. Sojusznicy są zainteresowani ich ocenami, a Zełenski współpracuje bezpośrednio z ich elektoratem za pośrednictwem mediów. A jeśli obecni politycy nie pomogą Ukrainie, wyborcy na Zachodzie wybiorą innych – tych, którzy pomogą. I wszyscy doskonale to rozumieją. Teraz niemieckie „gołębie pokoju” się nie otworzą, ani wyborcy, ani „młodsi partnerzy” z Europy Wschodniej i Bałtyku im na to nie pozwolą.
Ukraina wróciła do domu w kręgu cywilizowanych narodów. Co więcej, w statusie nie składającego petycję i studenta, ale jako przykład do naśladowania. Szkoda, że w tym celu trzeba było poświęcić tak wiele istnień ludzkich.